**”Termowizja DIY: Jak niedrogi skaner termowizyjny USB może pomóc w diagnozowaniu strat ciepła w starym budownictwie mieszkaniowym”**

**"Termowizja DIY: Jak niedrogi skaner termowizyjny USB może pomóc w diagnozowaniu strat ciepła w starym budownictwie mieszkaniowym"** - 1 2025

Zapomnij o szukaniu zimnych miejsc ręką – termowizja DIY to rewolucja w domowej diagnostyce

Stare budynki mają swój urok, ale też swoje wady – zwłaszcza jeśli chodzi o izolację. Wiele osób latami zimą biega z termometrem albo – co gorsza – wodzi dłonią po ścianach, próbując wyczuć, skąd dokładnie wieje chłód. To trochę jak szukanie igły w stogu siana. Tymczasem rozwiązanie może być prostsze, niż się wydaje. Niedrogie kamery termowizyjne podłączane przez USB do laptopa już od kilku lat zmieniają reguły gry w walce ze stratami ciepła. I choć nie zastąpią one profesjonalnego badania, pozwalają zlokalizować problemy na tyle dokładnie, by podjąć świadome decyzje o remoncie.

Ceny takich urządzeń spadły drastycznie – jeszcze pięć lat temu za podstawowy model trzeba było zapłacić tyle, co za średniej klasy laptopa, dziś porządny skaner kupimy już za kilkaset złotych. To sprawia, że inwestycja może się zwrócić już po jednym sezonie grzewczym, jeśli dzięki niej znajdziemy główne źródła ucieczki ciepła. Ale czy rzeczywiście warto kupować takie urządzenie, zamiast wynająć specjalistę? I czy amatorska termowizja naprawdę działa?

Jak działa kamera termowizyjna USB i czym różni się od profesjonalnej?

Podstawowa zasada jest prosta: urządzenie rejestruje promieniowanie podczerwone, które emitują wszystkie obiekty o temperaturze wyższej od zera absolutnego. Im cieplejszy przedmiot, tym więcej tego promieniowania emituje. W praktyce wygląda to tak, że podłączamy kompaktową kamerę do portu USB, instalujemy oprogramowanie (często dołączone do zestawu) i… właściwie tyle. Ekran komputera zamienia się w ekran termowizyjny pokazujący rozkład temperatur w czasie rzeczywistym.

Profesjonalne kamery mają oczywiście lepszą rozdzielczość, dokładniejsze czujniki i często funkcje niedostępne w tanich modelach. Ale dla domowego użytku ta różnica nie zawsze jest kluczowa. Amatorskie urządzenia zwykle mają rozdzielczość 160×120 lub 320×240 pikseli – to wystarczy, by zauważyć, że np. wokół okna jest wyraźnie chłodniej niż w innych miejscach ściany. Problem w tym, że część tanich kamer ma problem z dokładnym pomiarem temperatury – pokazują różnice, ale konkretne wartości bywają obarczone sporym błędem. Dlatego lepiej traktować je raczej jako narzędzie do porównywania, a nie precyzyjnych pomiarów.

Gdzie dokładnie szukać strat ciepła w starym budownictwie?

W budynkach sprzed kilkudziesięciu lat problemy mają swoje ulubione miejsca. Najczęściej są to narożniki ścian (zwłaszcza te niezabezpieczone dodatkową izolacją), okna i drzwi balkonowe (tutaj często widać nieszczelności wokół framug), a także miejsca, gdzie łączą się różne materiały budowlane. W blokach z wielkiej płyty charakterystyczne są mostki termiczne na stykach płyt. W starych kamienicach z kolei ogromne straty mogą występować przy podłodze na parterze lub pod dachem.

Używając kamery termowizyjnej, warto skanować budynek zarówno od wewnątrz, jak i na zewnątrz – o ile pogoda na to pozwoli. Najlepsze efekty daje badanie przy dużej różnicy temperatur (zimą, gdy na dworze jest kilka stopni poniżej zera, a w mieszkaniu około 20°C). Co ciekawe, czasem problemem nie są wcale oczywiste miejsca. Autor tego tekstu odkrył np., że w jego mieszkaniu najwięcej ciepła ucieka przez… wbudowaną w ścianę szafkę na liczniki, która okazała się kompletnie nieocieplona.

Kiedy warto kupić, a kiedy wynająć specjalistę?

Zakup własnej kamery USB ma sens, jeśli planujemy regularne sprawdzanie efektów remontów lub mieszkamy w starym budynku, który wymaga ciągłego monitorowania. Warto też rozważyć taką inwestycję, jeśli z różnych przyczyn (np. lokalizacji) trudno nam znaleźć firmę oferującą badania termowizyjne. Kamera przyda się też przy zakupie nieruchomości – szybkie badanie może ujawnić ukryte wady, o których sprzedający zapomniał wspomnieć.

Profesjonalna usługa będzie jednak lepszym wyborem, gdy potrzebujemy dokładnego raportu (np. do uzasadnienia wniosku o dotację termomodernizacyjną) albo gdy problem jest złożony. Specjaliści mają nie tylko lepszy sprzęt, ale też wiedzę, której nie zastąpi nawet najlepsza kamera. Potrafią odróżnić normalne mostki termiczne od tych wskazujących na poważne wady konstrukcyjne. Warto też pamiętać, że niektóre usterki widać dopiero przy bardzo szczegółowej analizie – na którą tanie urządzenia mogą nie pozwalać.

Na co zwrócić uwagę przy wyborze kamery DIY?

Przede wszystkim na zakres mierzonych temperatur – do domowego użytku wystarczy zwykle -20°C do +300°C. Ważna jest też czułość termiczna (NETD) – im niższa wartość, tym lepiej. Dobre modele mają czułość rzędu 0,05°C, co pozwala wychwycić nawet niewielkie różnice. Wbrew pozorom rozdzielczość nie zawsze jest najważniejsza – lepsze 160×120 pikseli z dobrymi parametrami technicznymi niż 320×240 pikseli ze słabą czułością.

Nie bez znaczenia jest też oprogramowanie. Niektóre kamery wymagają płatnych licencji, co może znacząco podnieść koszt całej inwestycji. Warto szukać modeli z darmowym oprogramowaniem pozwalającym nie tylko na podgląd obrazu, ale też na zapis zdjęć i prostą analizę. Przydatną funkcją jest możliwość nakładania obrazu termowizyjnego na zwykłe zdjęcie – to znacznie ułatwia późniejsze zlokalizowanie problematycznych miejsc.

Dla właścicieli starych mieszkań i domów taka kamera to trochę jak rentgen dla lekarza – narzędzie, które pozwala zajrzeć tam, gdzie gołym okiem nie widać problemu. Oczywiście, samo znalezienie mostków termicznych to dopiero początek drogi. Ale świadomość, gdzie dokładnie tracimy ciepło, pozwala planować remonty znacznie efektywniej – i często oszczędzać pieniądze, skupiając się na naprawie tego, co naprawdę wymaga interwencji.